sobota, 16 listopada 2013

"Ucz się ucz, wiedza to potęgi klucz."

belong.to.ramos:
 
Uszanowanko!
 
Znalazłam twojego bloga pałętając się po blogspocie. Bardzo spodobał mi się twój pomysł pomocy innym. W sumie, sama go potrzebuję dlatego postanowiłam do ciebie napisać.
Nie jest to oczywiście problem wagi ciężkiej.
Więc tak. Jestem w ostatniej klasie. Wypadałoby usiąść do książek i trochę poczytać. Nie jestem słabą uczennicą. Mieszczę się w granicy 3-5, co nie jest złe, ale ostatnio idzie mi coraz gorzej. Większej liczby materiału nie potrafię opanować, coraz częściej zgłaszam braki prac domowych a to z powodu... uwaga... lenistwa. Jestem strasznie leniwa i nie wiem, jak się przez to przełamać. Kiedy tylko myślę o tym, że mam zrobić zadania z matematyki (pomijam fakt, że nauczycielka zadaje po 10 zadań na następny dzień) czy domówkę z polskiego to aż mi się nie dobrze robi. Zwykle spisuje prace domowe w szkole, czasami robię to w domu z internetu. Najlepsze jest to, że ja wiem co piszę. Rozumiem to wszystko. "Mam polot" jak to mówią nauczyciele, ale lenistwo nie pozwala mi wspiąć się na najwyższy szczebel moich możliwości, które mam. Nie mogę znaleźć żadnej motywacji do tego, żeby usiąść przed książkami i się pouczyć.
"A, może się uda. Może mnie nie zapyta". "A, jutro sprawdzian. Przeczytam przed lekcją." , "A, jutro próba. Nie będzie mnie na WOSie". Mam pełno wymówek by tylko się nie uczyć!
Tak nienawidzę tego robić... Pomóż!
 
 
 
Losowy Przypadek radzi:

Cześć!
Na samym wstępie chciałabym Cię przeprosić, że tak długo musiałaś czekać. Mogłabym podawać wiele powodów, ale jestem pewna, iż nikt nie chciałby tego czytać. Jednym z najważniejszych jest brak pomysłu. Nie miałam zielonego pojęcia, jak Ci doradzić, co Ci odpisać, aż tu bum! Ten oto pomysł, który Ci przedstawię, może wydać się... dziecinny. Bo taki jest. Ale skoro nie ma innej rady na lenistwo, przyłożenie się do nauki czy znalezienie motywacji, to co zrobić?
Więc przedstawię Ci to po kolei:
Na pewno masz jakieś rzeczy, które chciałabyś dostać. Umów się z rodzicami (najlepiej mamą, nie ukrywam), żeby prowadziła Ci takie "plusy i minusy". Codziennie będziesz do niej przychodziła - za nieodrobione lekcje, nienauczenie się dostajesz dwa - trzy minusy, a jeśli to zrobisz - plusy. Dajmy na to, że za 10 plusów dostaniesz jakąś nagrodę. Ale! Żeby nie było tak kolorowo, za 10 minusów - dostajesz karę. Poproś któregoś z rodzica, aby się tego trzymali.
Myślę, że to jeden z najlepszych pomysłów. U mojej przyjaciółki, w Twoim wieku, jakoś to idzie. Jest lepiej, jest gorzej, ale o to chodzi. Nie wpadłam na nim lepszego, niestety. Jeśli to Ci nie wyjdzie (nie zrażaj się po tygodniu) to wtedy zwróć się ponownie, a na pewno coś jeszcze wymyślimy.
Powodzenia,
LosowyPrzypadek.

środa, 13 listopada 2013

' Żyjemy tak jak śnimy - samotnie ' Potrzebuję twojej pomocy.

motionless:

Cześć :)

Zanim przejdę do pisania litanii mojego problemu, chciałam ci powiedzieć, że cenię sobie ludzi, którzy chcą pomagać innym. Szacunek dla ciebie i dziękuję, że założyłaś takiego bloga.
Mam problem. Chodzi o to, że w moim życiu nakładają się na siebie kolejne problemy. A może sama je sobie stwarzam? Nie wiem. W każdym razie chodzi o to, że na moje bycie nieszczęśliwą składa się wiele punktów.
Ale od początku... Czuję się bardzo samotna. Mam wielu znajomych, gdy chcę z kimś porozmawiać to po prostu do kogoś piszę czy dzwonię i się spotykamy. Ale i tak najlepszy kontakt mam z rodzicami, którzy mimo, że nie ma ich w domu (mama pracuje za granicą, a tata cały czas jest w delegacjach) to zawsze okazują mi wsparcie i mogę im o wszystkim powiedzieć. Może to dziwne, ale to właśnie moja mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Ale... tak naprawdę czuję, jakbym nie miała nikogo. Ściska mnie w żołądku, kiedy o tym myślę. Kiedyś próbowałam odnaleźć rdzeń tego problemu. Przez chwilę myślałam, że tutaj jest coś nie tak ze mną. Może problem w tym, że nie mam najpiękniejszej sylwetki, albo zrobiłam coś nie tak. Później okazało się że to nie moja wina bo do każdego zawsze mogę się odezwać i nikt raczej nie chciałby zerwać ze mną kontaktu. Tutaj chodzi o nich. Wszyscy moi znajomi ostro balangują, wyjeżdżają do innych szkół, ich głównymi tematami do rozmów są inne laski (moi znajomi to głównie chłopaki), alkohol, fajki, marycha, porno i to, że nie mają pieniędzy na nic (a w alkohol potrafią władować kilka stów). A ja panicznie boję się wpaść w złe towarzystwo i dlatego trzymam ich na dystans. Po prostu nie kręcą mnie takie rzeczy i nie mam w sumie z nimi o czym rozmawiać oprócz sportu, lekcji czy naszych innych wspólnych znajomych.
Dalej, brakuje mi kogoś takiego, do kogo miałabym się przytulić, z kim obejrzeć jakiś film, wyjść na spacer, potrzymać się za rękę. Rok temu zerwałam z chłopakiem. Teraz bardzo tego żałuję. Chodzimy do tej samej klasy. Mimo, że nam się nie układało to dalej jesteśmy przyjaciółmi, normalnie rozmawiamy tak, jak było wcześniej. A z nim... było mi bardzo dobrze. Rozstaliśmy się w sumie z naszej wspólnej decyzji. W sumie, gdybym tylko chciała to miałabym następnego chłopaka. Jest w mojej klasie kilku fajnych, nawet jeden we mnie zakochany, którego dość lubię ale problem w tym, że... żyję fikcją. Szukam swojego ideału. Jak zobaczę jakiegoś wokalistę, basistę, perkusistę czy piłkarza, który idealnie trafia w mój gust to szukam kogoś, na jego wzór i męczę się z tym bo wiem, że nikogo takiego nie znajdę. Rzeczywistość bardzo boli.
Dalej, mój ojciec uważa, że mam depresję i coś może w tym jest. Bardzo szybko się denerwuje, dużo jem (ale to pewnie dlatego, że po prostu lubię), całe dnie spędzam zamknięta w domu, wychodzę tylko wtedy, kiedy muszę. Pisałam, że nie mam problemu z kontaktami z ludźmi bo ich nie mam. Po prostu nie chcę rozmawiać z takimi ludźmi. Dużo płaczę, zmieniam nastrój co sekundę. Do tego obgryzam paznokcie (wiem że fuj, ale to też jest jakaś reakcja na nerwy) i nie mogę przestać a bardzo, bardzo chcę. Po prostu brakuje mi silnej woli.
Chcę chodzić na imprezy, mieć chłopaka, idealną sylwetkę, iść do dobrej szkoły. Ale to wszystko, za bardzo sobie imaginuję. Żądam utopi.
Wiem, przeczę sama sobie. Mogłabym się rozpisać jeszcze bardziej, ale...
W skrócie, nie mogę poradzić sobie z samotnością i szarą rzeczywistością, której tak nie lubię i która wbija mi nóż w plecy każdego dnia.
Sama nie wiem co siedzi w mojej głowie. A jeszcze więcej czynników zbiera się na to, że czuję się nieszczęśliwa...



Losowy Przypadek radzi:

Witaj. ♥
Cieszę się, że do mnie napisałaś, bo bardzo dobrze znam Twój ból - sama kiedyś przez to przechodziłam. W dalszej części odpowiedzi spróbuję Ci pomóc, doradzić, co masz zrobić, ale też dać wsparcie.
Zacznę od Twojej przyjaźni z mamą. Jest to bardzo ważna rzecz i dbaj o nią, jak tylko możesz. Sama bowiem przyjaźnię się z moją mamą dopiero od niedawna, bo przechodziłam swój okres buntu, kiedy twierdziłam, że jest mi ona do szczęścia niepotrzebna. Kolejna sprawa, dopiero pojawia się na końcu, jednak muszę Ci powiedzieć, że czas zgłosić się do terapeuty, psychologa. Jeszcze nie do psychiatry, to jest krok zalecany dopiero przez odpowiednie osoby. Objawy, które napisałaś, jak najbardziej pokazują depresję. Nie jest to choroba uleczalna, niestety, sama wiem po sobie. Można być szczęśliwym nawet przez rok, a ona nagle przyjdzie. Błagam Cię, porozmawiaj z mamą, z tatą, żeby Cię zapisali do ośrodka psychologicznego.
Czytając to, co napisałaś, jestem z Ciebie bardzo dumna. Nie popełniasz tych błędów co ja. Mówi się, że jak jesteś w jakimś towarzystwie musisz być taka jak oni. Bzdura! Posłuchaj, nie chcesz wpaść w złe towarzystwo, to w nie nie wpadaj. Miej ich na dystansie, pilnuj siebie, a jak trzeba - ustaw ich do pionu. Kolejna moja rada: znajdź osoby podobne do Ciebie. Tych "dobrych znajomych". Wierz mi, tacy faceci jeszcze istnieją, a jeśli nie oni - to czemu nie przyjaciółka, taka podobna? Która będzie miała podobne zainteresowania, nie mówię o cechach, nie będzie wydawała kasy na alkohol, czy coś w tym stylu. Taką, która będzie miała czas. Na pewno nie zastąpi Ci ona chłopaka, niestety. Owszem, w stu procentach poprawi Ci humor, świetnie się razem będziecie wygłupiały, ale chłopak, to jednak chłopak.
Właśnie, sprawa związków. Jest wiele dziewczyn, które szukają ideałów, na wzór (wybacz za ten przykład, po prostu jest ich najwięcej) One Direction, Justina Biebera. Dość często chcemy, by to odzwierciedlenie idealnego idola było z nami. Niestety - jest to nierealne i taka jest prawda. Nie łatwo przychodzi nauka odróżnienia fikcji od realu, ale myślę, że powinnaś nad tym zacząć pracować. Kiedy widzisz plakat, zdjęcie kogoś, kto bardzo Ci się podoba, wmów sobie: "za kilkanaście lat, na razie chcę popełniać błędy z nie ideałem." Myślę, że tak będzie najprościej. Żeby pozbyć się tej całej pustki, może jednak warto zagadać do zakochanego kumpla? Twierdzisz, że z byłym masz bardzo dobry kontakt, jesteście przyjaciółmi (wybacz, ale nie wierzę w coś takiego, więc na marginesie proponuję rozmowę z nim, czy na pewno zniknęło mu uczuci; jeśli nie - może zaryzykujecie jeszcze raz?), więc poproś go o spędzenie trochę czasu razem. Obejrzenie filmu, jakiś spacer. Przecież to nic wielkiego, zwykłe przyjacielskie spotkanie.
Najważniejsze:
Nie zmieniaj się dla innych! Bądź sobą!
W sumie o nic innego nie proszę. Ach! Nie. Proszę. Zapisz się do psychologa. Twój stan to zaawansowana depresja, czas na rozmowę z kimś, kto zna się na tym profesjonalnie. Myślę, że rodzice śmiało to zrozumieją. A jeśli następnym razem będziesz smutna, albo zachce Ci się płakać, proszę, otwórz tą wiadomość, zwłaszcza przeczytaj to, co teraz napiszę.

Nieważne, jaka jesteś. Ładna, brzydka, gruba, chuda. Nieważne, jaką masz osobowość. Ważne jest to, co możesz dać, to jaka jesteś w środku. Nigdy nikogo nie udawaj. Jesteś piękna. Silna. Mądra. Jesteś nasza. Bo do naszego świata należysz. A ja nie pozwolę Ci odejść.

Kocham,
Losowy Przypadek.

"Hjuston, mamy problem ^^" - mail pierwszy.

Malina_5:

Cześć!
 
Nie wiem od czego zacząć. Zacznę od tego, że podoba mi się bardzo Twój pomysł na bloga. Oryginalny dość, jeszcze takiego nie widziałam.
To nic poważnego, po prostu czuję się okropnie, gdy coś zjem. Wymyślam sobie, w mojej małej głupiej główce, że jedzenie jest złe i od razu zaczyna mi być niedobrze, boli mnie brzuch i głowa oraz mam ochotę płakać. Ćwiczę codziennie by schudnąć, wspomnę. Robię to już od ponad miesiąca, ale od jakiegoś czasu mam ochotę nic nie jeść, głodować i chudnąć, aczkolwiek nie potrafię się powstrzymać, za bardzo kocham jeść...
Dla mnie to co jem to jest #$^@#$&&$%&#%^@%^ duuuużo, natomiast tak na prawdę to nie jest jakaś przerażająca ilość.
Chciałabym nie czuć się winna, że jem.
To tyle.
 
 
 
Losowy Przypadek radzi:
 
Cześć!

Dziękuję, za Twoje zgłoszenie. Cieszę się, że blog przypadł ci do gustu.
Bardzo dobrze znam Twój problem. Jednak śmiało mogę Ci powiedzieć, że głodówka nie jest sposobem na schudnięcie. Kiedy organizm czuje, że dostaje za mało pokarmu odkłada tłuszcz jeszcze bardziej i uzyskujemy to, czego nie chcemy - przybieramy na wadze. Myślę, że pomimo określenia "głupiej główki" bardzo dobrze wiesz, o czym mówię.
Według mnie (wybacz, nie wiem jaki masz wzrost i ile ważysz), dobrze robisz, że ćwiczysz. Większość o tym zapomina. Jeśli naprawdę chcesz schudnąć potrzebna Ci jest dobra motywacja, ale przede wszystkim - silna wola. Ustal sobie 5 posiłków dziennie. Lekkich. Nie zapominaj, że na deser możesz zjeść coś słodkiego i kwaśnego razem (ja zjadam nutellę i jabłko, razem!).
Jeśli jest tak jak mówisz, czyli nie jadasz przesadnie - nie masz się czym martwić.
Problem tkwi w Twojej psychice, kochana. Wmawiasz sobie, że jedzenie jest złe. Musisz zacząć wmawiać sobie, że jeśli nie jesz dużo, nie zabijasz organizmu.
Masz to durne przekonanie, że liczy się wygląd. Ale to nieprawda.
Najważniejsze rzeczy:
- ustalone 5 posiłków,
- ćwiczenia,
- motywacja (przyklej sobie zdjęcia szczupłych kobiet, nawet na lodówkę)
- silna wola.
Dodatkowo dobrze by było, żeby ktoś Cię wspierał w tym wszystkim. Jeśli nie masz takiej osoby w realu - ja tu jestem.

Powodzenia,
Losowy Przypadek.

PS Pozwól sobie raz na tydzień zjeść trochę więcej, ale nie zapomnij o ćwiczeniach!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Przywitanie, pomysł, objaśnienie.

Cześć Wam ♥
Słuchajcie, może Wam się to wydać głupie, ale postanowiłam, że założę "przydatnego" bloga. A więc wpadłam na genialny pomysł.
Wiele osób ma problemy, nie umie sobie z nimi poradzić, sięga po żyletkę. Tylko dlatego, że nie mają się do kogo z tym zwrócić.
Moim celem jest pomoc Wam, nie mi, Wam. Chciałabym, abyście na mojego maila przesyłali listy z problemami - całkiem anonimowo, nie będę ujawniała Waszej tożsamości. Na każdego takiego maila będę Wam odpisywała. Potem dodam Wasz list i moją odpowiedź tutaj. Przypomnę: bez ujawniania Waszej tożsamości.
Mogą to być problemy typu: zerwał ze mną chłopak, nie radzę sobie. Nie odbiorę ich za błahe, wierzcie mi. Każdy problem jest problemem.
Mam nadzieję, że pomysł Wam się spodoba. Oczywiście, możecie też przesyłać wiadomości na gg.

Mail: kretynka99@gmail.com
GG: 12149537.

Mam nadzieję, że pojawi się dużo zgłoszeń. <3